sobota, 22 sierpnia 2015

Prolog

Przeszył mnie dreszcz, kiedy poczułem oddech na szyi. Pachniała niczym majowy poranek w jej ogrodzie na obrzeżach miasta, wypełnionym wonią kwitnących bzów i świeżością rosy. Przeczesywałem ręką jej kruczoczarne włosy, wolno opadające na wąskie, blade ramiona. Spojrzała na mnie swoimi głębokimi, zaszklonymi oczami. Przygryzła usta i pocałowała mnie, wysysając resztki ze mnie resztki życia. Mimo wszystko Chciałem, aby trwało to wiecznie, żeby ta chwila wolności trwała już zawsze. Ponieważ były to tylko ułamki sekund kiedy moje sumienie milczało. Historia zatoczyła koło. Kończy się tak, jak się zaczęła lata temu. W majowy wieczór, pod rozłożystym bzem, bezduszne ciała ulegają pokusie. Nasze wargi znów się stykają, rozgrzewając moje serce. Ogień powoli się wypala, zostawiając po sobie jedynie otwarte rany i popiół. Oczekiwany pocałunek dobiega końca. Ponownie wcisnęła głowę w moje ramiona, uderzając piąstkami o moją klatkę piersiową. 
- Przecież wiesz...to nie musi być koniec, teraz Tom, teraz to się zmieni...przecież mnie kochasz - szlochała. - Jest między nami uczucie, kochanie, miłość, a ty to wszystko niszczysz... 
- Miłość?! - odepchnąłem ją. - Nie wiesz nic o miłości. Nie potrafię Cię dłużej kochać Florence. Zabiłaś to uczucie, o którym tak namiętnie mówisz. Pobudzałaś moją wyobraźnię. Teraz nie wzbudzasz nawet mojej ciekawości. Owiana tajemnicą byłaś dla mnie słodką zagadką. Wiem już o tobie wszystko kochanie. Na miłość boską! Jak głupi, jak szalony byłem, że mogłem pokochać takiego potwora jak ty! Brak Ci sumienia, duszy i śmiem twierdzić, iż jesteś pozbawiona nawet serca. Stoję przed tobą, czując jedynie odrazę i obrzydzenie. Jesteś dla mnie nikim! Chciałbym abyś znikła z mojego życia. Nie zniósłbym twojego widoku. Nie chcę Cię widzieć, słyszeć ani nawet o tobie pomyśleć. Nigdy nie wspomnę twojego imienia. Och Flo, kim jesteś? Jak taka piękna istota mogła być tak zepsuta w środku. Byłaś moim nieosiągalnym snem, a zmieniłaś się w najgorszy koszmar. Tak najdroższa, to już koniec. Nie masz w sobie już nic magicznego. Nie intrygujesz mnie.. Żegnaj ukochana. - dławiłem się zimnymi łzami, spływającymi po rozgrzanych policzkach.  
Chciałem odejść już w tym momencie. Uciec od tego piekielnego domu. Pobiegła za mną. Upadła i złapała mnie za rękę. Płacząc, krzycząc prosiła. Wyzbyła się wypełniającej jej dumy i klęczała przede mną i błagała abym został. Odrzuciłem ją od siebie. Odszedłem, walcząc ze sobą aby nie wrócić.


Cześć. Jestem chyba gotowa, aby zacząć nowego bloga. Cóż, pisałam kiedyś na innym koncie, dosyć podobne opowiadanie, jednak w końcu w głowie przeistoczyło się w to. Zgadza się kilka faktów (miejsce, czas, imiona), lecz jest całkowicie inne. 
Długo zastanawiałam się nad prologiem, czy go pisać i jak napisać. Zdecydowałam się chyba na najdziwniejszą wersję - sam koniec historii. Dlatego mam do Ciebie czytelniku pytanie, jak Ci się on widzi? 
Miło mi będzie jeśli ktoś wytknie mi wszystkie błędy :) Starałam się, ale wiadomo, ktoś może mieć czujniejsze oko ode mnie. 
Przepraszam za brak akapitów, ale piszę od razu na blogerze, ponieważ kiedy wklejam tekst z worda wszystko jest w cały świat (akapity i myślniki). Może ktoś mógłby mi w tym pomóc? Ewentualnie wyjaśnić nieogarniętej mnie jak zrobić akapity w bloggerze. 
Pozdrawiam.